Nieoczekiwane wieści dotarły do nas zza oceanu. Bardzo solidny, choć czasem jeszcze niedoceniany producent laptopów odkupi od Google firmę Motorola, legendę amerykańskiego rynku mobilnego. A przecież marka pozostawała w rękach giganta tylko przez kilkanaście miesięcy.
Trudno winić zaskoczonych okolicznościami tej transakcji. Wydawało się, że producent Androida chce mieć w swoim katalogu potężną markę kojarzącą się z mobilnościami. Wypuszczono nawet pierwsze modele będące wynikiem tej niezwykle bliskiej, rodzinnej współpracy na linii Google-Motorola, choć gwoli sprawiedliwości – wszyscy spodziewali się, że prawdziwie atrakcyjne owoce tego mariażu dopiero nadejdą, sama zaś Motorola stanie się takim wielopłaszczyznowym, faworyzowanym przez Google “Nexusem” i zacznie poważnie rywalizować na rynku androidowych liderów z Samsungiem.
Kiedy w 2011 roku Google płaciło 12,5 miliarda dolarów za Motorolę, nikt nie spodziewał się, że niecałe trzy lata później odsprzeda firmę za skromne 2,9 miliarda – do tego na raty i część tej kwoty otrzymując w akcjach. Tylko nieliczni sceptycy sugerowali, że technologiczny gigant wcale nie planuje koncernowi produkującemu telefony przywracać dawnej świetności, a jedynie łasi się na ich dorobek patentowy.
I rzeczywiście – w tym tkwi główny kruczek niskiej ceny, w jakiej Google sprzedaje Motorolę Lenovo. Zostawia sobie lwią część patentów, choć Lenovo dostanie ich i tak ponad 2000, do tego prawo do posługiwania się marką i znakiem towarowym. O patentowych bojach amerykańskich gigantów przed kilkoma dniami miałem okazję wypowiedzieć się w rozmowie z Bartoszem Dulem przeprowadzonej przy okazji premiery TechLaw.pl.
Aktualizacja: Okazało się, że Google postanowiło zostawić sobie, a następnie wcielić do ekipy odpowiedzialnej za rozwój Androida, również jeden ze specjalnych zespołów działających dotychczas w ramach Motoroli – grupę tzw. “Zaawansowanych Technologii”. Zdolni pracownicy pod nowymi skrzydłami dalej będą pracowali nad projektami, których ideą jest… wyprzedzanie swojej epoki i obecnych trendów. Już wcześniej o ich pomysłach mogliśmy usłyszeć przy okazji prezentacji projektu Motorola – Project Ara, który polega na tym, że użytkownik sam mógłby złożyć wymarzony smartfon z takich komponentów, które wydałyby mu się szczególnie istotne.
[column size=”one-half”][/column][column size=”one-half” last=”true”][/column]
Patentowe wojny
Najwyraźniej byliśmy świadkami sytuacji, jakich w przyszłości będzie jeszcze wiele. Jedna firma wykupiła drugą, o równie znakomitej tradycji, jednak nie względy biznesowe, marketing czy sentyment były głównym powodem takiego działania, tylko własność intelektualna. Z każdym kolejnym kwartałem Motorola przynosiła coraz większe, liczone już w setkach milionów dolarów straty. Google nie miało pomysłu na nowy nabytek, a obecnie zastanawiam się czy w ogóle planowało mieć, wzięło co cenne, a markę podało dalej. Chińczykom. Za niecałe 3 miliardy dolarów, czyli tyle warta jest dziś jedna z najstarszych firm telekomunikacyjnych świata, duma Stanów Zjednoczonych. Analitycy zaś już teraz zastanawiają się ile kolejnych wykupionych przez giganta firm skończy w podobny, patentowo-przedmiotowy sposób.
Z drugiej strony, jeśli Motorola (a raczej jej pozostałości) miała trafić w jakieś ręce i wciąż rokować nadzieje, to Lenovo było zdecydowanie najbardziej odpowiednią ekipą fachowców. Już od jakiegoś czasu poważnie szukali spółki, która poszerzy ich segment smatfonowy, poważnie rozważali zakup BlackBerry. Po tym jak w 2005 roku przejęli pecetowy segment IBM, w ciągu kilku lat stali się największym dostarczycielem komputerów osobistych na świecie, w 2013 roku finalnie wyprzedzając HP.
Ps. Kilka minut po publikacji wpisu Google oficjalnie potwierdziło transakcję i jej warunki.
Fot. tytułowa: Anderson N. Leonardo/Flickr ze zmianami, CC BY
Fot. Project Ara: Motorola
[alert type=”warning”]Jeżeli chcesz otrzymywać informacje na temat nowych porad i analiz prawnych, będzie mi bardzo miło jeśli polubisz profil TechLaw.pl na Facebooku – >> Prawo Nowych Technologii <<[/alert]