W obliczu wielkiego przemysłu jakim jest piłka nożna, nie sposób nie patrzeć na nią także przez pryzmat prawa autorskiego i znaków towarowych. Futbol i własność intelektualna jako dziedziny z zupełnie innej bajki? Nic bardziej mylnego!
Znani piłkarze to nie tylko bardzo utalentowani sportowcy, ale również produkty rynkowe. Ich komercyjna wartość liczona jest zwykle w milionach dolarów i pod tym względem zostawiają za sobą – szczególnie na starym kontynencie – niejedną hollywoodzką gwiazdę. Nazwiska takie jak David Beckham, Cristiano Ronaldo czy Robert Lewandowski są obiektem marzeń najbardziej prestiżowych marek, niezależnie od charakteru działalności. Nie dziwi zatem, że piłkarze (i ich agenci) tak precyzyjnie określają zakres swojego wizerunku, a najpopularniejsi z graczy stali się… znakami towarowymi.
Do kogo należą prawa do wizerunku piłkarza?
O ochronie wizerunku pisałem już na łamach Techlaw kilkukrotnie, zakładam więc, że Czytelnik jest mniej więcej zaznajomiony z tym pojęciem. Domyślnie wizerunek należy oczywiście do samego zawodnika, jednak w toku rozmaitych umów i porozumień, we współczesnym futbolu, najczęściej musi się nim dzielić z przynajmniej jeszcze dwoma podmiotami. Jest to reprezentacja narodowa oraz klub, w którym występuje. Stosowne umowy i postanowienia kontraktowe określają w jakim zakresie strony z wizerunku mogą korzystać do celów własnych i komercyjnych.
Nie jest to oczywiście regułą. Wedle pogłosek, całkiem niedawno Leo Messi zawarł z FC Barceloną kontrakt, który przyznaje mu wyłączne prawo do dysponowania swoim wizerunkiem. Biorąc pod uwagę, że najlepsi piłkarze rywalizują ze sobą nawet na gruncie jakości umów zawieranych z klubem, można podejrzewać, że inni w przyszłości też mogą pójść tym tropem. Umowy z klubem i reprezentacją zmuszają piłkarzy do działań marketingowych na przykład na rzecz sponsorów tych drużyn (choćby do pojawiania się w spotach “Biedronki” jakkolwiek mieszane uczucia mogliby mieć w tym temacie finaliści Ligi Mistrzów). Zakres ten może być jednak oczywiście zdecydowanie szerszy, wymagać angażowania się w działalność na rzecz klubu, społeczną czy – wręcz przeciwnie – powstrzymywaniu się od pewnych działań (np. przesadnie imprezowego stylu życia). Pogłoski o tym, że Messi nie deleguje swoich praw na Barcelonę może potwierdzać najnowsza (swoją drogą – genialna) reklama firmy Nike, gdzie znany Argentyńczyk, prywatnie związany lukratywnym kontraktem z Adidasem, nie występuje.
Prawa do wizerunku jako metoda wzajemnych rozliczeń, szczególnie w zakresie relacji pomiędzy piłkarzem i klubem, czasami wykorzystywane są również jako pomoc w prowadzeniu preferencyjnej polityki podatkowej. W wielu systemach prawnych prawo autorskie wiąże się bowiem z o wiele bardziej korzystną stawką podatkową niż standardowe wynagrodzenie, dlatego też niektóre kontrakty umiejętnie obniżają gażę za pot wylewany na treningach, a trochę przesadnie podnoszą pensję za uśmiechanie się do kamer z klubowego autokaru. Wielka Brytania, która w kwestiach prawnoautorskich bywa nieco zacofana, być może z tego właśnie powodu straciła na rzecz Hiszpanii Davida Beckhama, a później Cristiano Ronaldo.
Jeśli chodzi o relację piłkarza z reprezentacją narodową, zagadnienie to może być uregulowane w drodze umowy pomiędzy zawodnikiem, a związkiem sportowym, ale też może wynikać z mocy prawa. Tak jest na przykład w Polsce, mieliśmy nawet stosowne orzecznictwo w tej sprawie. Znany piłkarz, a ostatnio niedoszły europarlamentarzysta Maciej Ż. nie czuł się najlepiej w związku z tym, że spółka T. S.A. wykorzystuje jego wizerunek, co w konsekwencji doprowadziło do wydania wyroku aż przez sam Sąd Najwyższy (Wyrok SN z 16.12.2009 r., I CSK 160/09):
Zakwalifikowanie sportowca do kadry narodowej i wyrażenie przez niego zgody na występowanie w reprezentacji kraju uprawnia polski związek sportowy do wykorzystania wizerunku zawodnika w stroju reprezentacyjnym do celów gospodarczych (art. 33 ust. 1 ustawy z 29.7.2005 r. o sporcie kwalifikowanym, Dz.U. Nr 155, poz. 1298 ze zm.; dalej jako: SportKwalU).
Piłkarz jako znak towarowy?
Największe ikony współczesnej piłki starają się komercjalizować swoją sławę na wiele możliwych sposobów. Dlatego też gwiazdy takie jak Cristiano Ronaldo czy Neymar zastrzegają stosowne znaki towarowe. Nie zawsze możliwe jest zastrzeżenie samego nazwiska, wszak od znaków towarowych powszechnie wymaga się dochowania kryterium indywidualności i wyróżnialności. Tymczasem sama historia zna kilku piłkarzy legitymujących się imieniem Ronaldo. Znanemu Portugalczykowi nie przeszkodziło to jednak w zarejestrowaniu szeregu znaków towarowych typu CR9, CR7, w jego ślady nie tak dawno temu poszedł też Neymar ze swoją NJR czy kolega z zespołu – Gareth Bale, któremu udało się zastrzec charakterystyczną cieszynkę (sposób celebracji zdobytego gola), w której układa dłonie w kształt serca, a wszystko to w połączeniu z numerem 11. Znak ten będzie wykorzystywał przy sprzedaży gadżetów i odzieży, a według brytyjskich specjalistów przyniesie mu to dodatkowe 10 milionów funtów zysku rocznie.
Problematyka wizerunków piłkarzy zapewne znana jest miłośnikom futbolowych gier komputerowych typu FIFA czy Pro Evolution Soccer. Pomiędzy producentami tych dwóch wiodących tytułów od wielu lat trwa rywalizacja związana z uzyskaniem licencji na poszczególne ligi, a także występujące w nich drużyny. Twórcy najczęściej negocjują w tej kwestii z władzami samych lig, wypłacając odpowiednie prowizje – lub nie, jeśli cena jest zbyt wysoka. Wówczas w to miejsce pojawiają się nieoryginalne zamienniki w postaci “English League” i klubami typu Merseyside Red zamiast Liverpoolu czy Man Blue zamiast Manchesteru City.
Natomiast nawet w takiej sytuacji, w tych nieoryginalnych klubach, grają piłkarze pod swoimi własnymi nazwiskami, przypominając swoje rzeczywiste odpowiedniki. Wszystko za sprawą tego, że nazwiska i wizerunki wirtualnych zawodników oparte są na licencji FIFPro Commercial Enterprises. FIFPro to organizacja skupiająca 65 000 czołowych piłkarzy z całego świata i zbiorowo reprezentująca ich interesy. Nazwiska i wizerunki piłkarzy są przekazywane twórcom gier komputerowych za stosunkowo niewielkie kwoty. Sami zawodnicy przyznają bowiem, że zobaczyć siebie na ekranie telewizora lub monitora to wielka frajda, pobieranie wygórowanych opłat przy takiej liczbie graczy doprowadziłoby do bankructwa EA Sports, Konami czy Sports Interactive tworzących najlepsze piłkarskie gry, a ewentualnie największe gwiazdy mogą indywidualnie negocjować umowy dot. użyczenia wizerunku już na samej okładce gry czy w materiałach promocyjnych.
FIFPro nie jest natomiast wyłącznym dysponentem nazwisk i wizerunków piłkarzy, swego czasu solidnie utrudniała producentom życie liga holenderska. Również kilku zawodników, jak Olivier Kahn czy (brazylijski) Ronaldo na przestrzeni lat domagało się dodatkowego wynagrodzenia z tytułu wykorzystania ich postaci w grach video. Stąd też na przykład w takiej FIFA 99 ostatecznie w barwach Interu Mediolan biegał nieco podobny, niezwykle utalentowany, ale nieistniejący w rzeczywistości G. Silva. Jednakże EA Sports produkującym gry z serii FIFA i tak jest od lat w kwestii licencyjnych stosunkowo łatwo na mocy porozumień z organizacją o tej samej nazwie, która również w pewnym zakresie posiada prawo do dysponowania nazwiskami piłkarzy. Ograniczenia wynikające z braku licencji najczęściej sprowadzają się do samego nazwiska – jak dotąd nie zdarzyła się sytuacja, by wirtualny piłkarz naruszał prawa do wizerunku swojego rzeczywistego odpowiednika, niezależnie od stopnia podobieństwa.
A gdy buty zawisną na kołku…
W interesie piłkarza jest pozostawienie sobie stosunkowo najszerszego pola do dysponowania własnym wizerunkiem. Wszak to od tego zależy czy występując w reklamie, gaża zostanie przelana na jego konto czy na konto klubu. To także możliwie najlepsze zabezpieczenie swojej przyszłości. Wartość marketingowa zawodnika jest największa w czasie trwania aktywnej kariery, ale umiejętne zarządzanie wizerunkiem może mieć spory wpływ na finanse piłkarza przez całe jego życie. Szacuje się, że od blisko dekady, tylko 20% przychodów Davida Beckhama pochodziło z kopania piłki i wcale znacząco one nie spadły, po tym jak ostatni raz wyszedł na boisko w Paryżu. Zinedine Zidane czy Ronaldo pomimo upływu lat od zakończenia profesjonalnej kariery cały czas zarabiają na wykorzystywaniu swoich nazwisk i twarzy. Zadaniem prawników w najbliższych latach będzie negocjowanie możliwie najbardziej korzystnych kontraktów z klubami, czego niezwykły popis dali w ostatnim czasie reprezentanci Leo Messiego. Najwyższy sportowy kontrakt plus pełnia praw do dysponowania wizerunkiem? Chapeau bas, panowie, chapeau bas.
Fot. tytułowa: Ludovic Peron/Flickr ze zmianami, CC BY-SA 2.0