ASZdziennik i NaTemat.pl na radarze KRRiT

Przewijaj

Do niezwykle ciekawego sporu poszło przed kilkoma dniami w “polskim internecie”, a ponieważ stronami są popularne portale i Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, a w tle przewijają się znani politycy, z chęcią przyjrzę się sprawie bliżej na łamach Techlaw.pl.

ASZdziennik to fantastyczny blog prowadzony przez dotkniętego Iskrą Bożą Rafała Madajczaka. Od kilku lat autor w dowcipny sposób zmyśla wydarzenia ze świata polityki, sportu i kultury, uprawiając w ten sposób satyrę otaczającej nas rzeczywistości. Robi to na tyle zręcznie, że opisywane sytuacje wyglądają tak, jakby mogłyby się wydarzyć naprawdę, jednocześnie balansując na zdrowej krawędzi absurdu, która podpowiada, że to tylko literacka fikcja. Dla bezpieczeństwa jednak w kilku miejscach strona podkreśla, że treści są zmyślone. Blog prowadzony jest w ramach platformy WordPress, ale żyje też swoim życiem w ramach sieci społecznościowych, takich jak Facebook czy Twitter. Jego popkulturalny fenomen jest na tyle duży, że internauci, gwiazdy kina i estrady czy znani dziennikarze częstokroć sami próbują naśladować talent Rafała, zmyślone wieści oznaczając tzw. hashtagiem #ASZdziennik. Oznacza to mniej więcej tyle, że wiadomość, choćby wydawała się bardzo prawdopodobna, jest zmyślona. Nie zmienia to oczywiście faktu, że na przestrzeni lat wielu mniej świadomych lub spostrzegawczych internautów wielokrotnie dawało się nabierać.

NaTemat.pl to blogowy serwis, którego główną twarzą jest znany dziennikarz, Tomasz Lis. Ideą przyświecającą powstaniu serwisu było zebranie autorytetów świata mediów, polityki i kultury i stworzenie miejsca wymiany opinii. Na przestrzeni miesięcy można odnieść wrażenie, że blogi celebrytów przestały odgrywać decydującą rolę, a sam serwis w sporej części, wędrując nieco w kierunku tabloidu, skupił się na pisaniu o tym co burzy opinię publiczną w sieci, opisywaniu często marginalnych zjawisk socjologicznych, tworzeniu fikcyjnych problemów społecznych, a następnie próbie ich rozwiązywania. Nie zmienia to jednak faktu, że w powszechnej opinii figuruje jako portal publicystyczny o poważnym charakterze, na taki się kreuje i oczywiście nie ma powodu, by traktować go z przymrużeniem oka. Dlatego też kiedy twórcy ASZdziennika i NaTemat.pl poinformowali o nawiązaniu współpracy, przekaz był jasny – poważny portal chce mieć kącik ambitnej satyry.

KRRiT kontra ASZdziennik oraz KRRiT kontra NaTemat.pl

Kiedy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zwróciła się do NaTemat.pl w sprawie jednego z przygotowanych przez ASZdziennik artykułów, redakcja szybko opisała zaistniałą sytuacją, a sprawa odbiła się szerokim echem w rodzimej sieci (chodziło o wpis: KRRiT: Spoty Karskiego i Boniego dopiero po godz. 23. “Zagrażają psychicznemu rozwojowi małoletnich”). Przedstawiciel Rady przedstawił względem publikacji dwa główne zarzuty:

  • niewystarczające oznaczenie  humorystycznego charakteru  publikacji
  • możliwe przekroczenie granic satyry

W pierwszym aspekcie zgadzam się z Panem Janem Dworakiem z KRRiT, w drugim natomiast nie.

W mojej ocenie kluczowe jest tutaj rozdzielenie ASZdziennika działającego autonomicznie pod adresem aszdziennik.wordpress.com oraz ASZdziennika występującego jako “redaktor” serwisu NaTemat.pl. Wydaje się to kluczowe w kontekście nadesłanego pisma. Strona znajdująca się pod adresem aszdziennik.wordpress.com ma już umiarkowanie utartą w polskiej sieci renomę. Pojawiają się na niej wyłącznie informacje zmyślone i o charakterze satyrycznym. Podkreśla to również informacja pod każdym z wpisów oraz motto zawarte w trudnym do przegapienia logotypie strony.

W drugim z przypadków mamy serwis NaTemat.pl. Pomijając osobiste uprzedzenia, jest to witryna traktowana jako poważny serwis opinii i informacji, a w każdym razie bardzo mocno aspirująca do tego miana. Każdego dnia pojawia się tam kilkadziesiąt – lub więcej – różnej maści treści zawierających poważne wiadomości o katastrofach, wojnach, wypadkach, gospodarce, opinie polityków, ludzi świata nauki, itd. Można przyjąć, że serwis i jego zawartość w pewnym zakresie cieszą się autorytetem społecznym. W szerokim gronie autorów tego serwisu od niedawna znajduje się również ASZdziennik. To fantastyczne posunięcie NaTemat.pl, które w swojej grupie skupiło wysokiej jakości treści, ale treści te wymieszane są z innymi, poważnymi informacjami, które na co dzień serwuje redakcja.

natemat

Wpis ASZdziennika nie jest w żaden sposób oznaczony na liście nagłówków na stronach i podstronach NaTemat. Wygląda jak normalny wpis, obok kwestii takich jak remont Pałacu Kultury czy profesor Bartoszewski, które nie dotyczą wydarzeń zmyślonych. Dopiero po kliknięciu internauta może się przekonać o tym, że za całą sprawą stoi Rafał Madajczak. Czy może? ASZdziennik swoje wpisy na NaTemat.pl oznacza na dwa sposoby. W polu autora znajduje się charakterystyczny czerwony avatar i opis “Najlepsze zmyślone newsy w kraju”, zaś na samym dole wpisu dodatkowa adnotacja “To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.”

W mojej ocenie kluczowe jest tutaj uwzględnianie okoliczności publikacji treści. NaTemat.pl nie jest aszdziennik.wordpress.com. Widz oglądający “Szopkę Noworoczną” wie czego może się spodziewać. W przypadku NaTemat to troszkę tak jak gdyby w samej połowie TVN-owskich “Faktów” pomiędzy wieściami o możliwej powodzi i górniczej katastrofie Kamil Durczok i Anita Werner zaczęli odgrywać scenki z popularnych “Rozmów w tłoku”, które bawiły przed laty widownię Szymona Majewskiego. Nawet gdyby w rogu ekranu pojawiło się stosowne oznaczenie, takie zachowanie prowadzących serwis informacyjny mogłoby zdezorientować widownię.

Zakładając, że powództwo za artykuł ASZdziennika, zapewne z tytułu naruszenia dóbr osobistych, trafiłoby przed oblicze wymiaru sprawiedliwości, to w kompetencji przede wszystkim sądu znalazłaby się ocena czy rzeczywiście dochodzi do naruszenia. W tym wypadku z kolei sąd musiałby uwzględnić między innymi – pomijając już zupełnie ocenę samej satyry – takie okoliczności jak rozpoznawalność społeczna pojęcia ASZdziennik, sposób oznaczenia, iż treści są zmyślone, jak również ekspozycji ich na stronie.

KRRiT lepiej rozumie sedno sprawy niż NaTemat.pl

W swoim artykule opisującym cała sprawę, serwis NaTemat.pl stara się przedstawić list KRRiT jako oderwany od medialnej rzeczywistości i pozbawiony rozumienia specyfiki internetu. W mojej ocenie autor pisma doskonale się w akurat tej specyfice orientuje. Świadczą o tym chociażby tak trafne uwagi jak:

Przy okazji informuję, iż znany, opiniotwórczy portal Huffington Post zamieszcza materiały satyryczne w odrębnej zakładce, które nie sąsiadują na pierwszej stronie z wiadomościami prawdziwymi.

W pierwszej części listu KRRiT precyzyjnie definiuje źródło swoich wątpliwości. Jest to niedostateczne oznaczenie faktu, iż prezentowane informacje są zmyślone. Co być może uchodzi płazem stronom takim jak aszdziennik.wordpress.com lub Joe Monster, których charakter humorystyczny jest powszechnie znany, niekoniecznie musi zdawać egzamin w przypadku NaTemat.pl aspirującego w powszechnej opinii do miana wydawnictwa jak najbardziej poważnego. Z tego też względu na NaTemat.pl spoczywa obowiązek szczególnego oznaczenia treści ASZdziennik (które na pewno są niebywałą gratką dla wielu ich czytelników). W mojej ocenie, z całą życzliwością: nie czas i miejsce na obrażanie się na KRRiT, a na przeanalizowanie zawartych uwag z wdzięcznością i zastanowienie się nad jeszcze lepszą ekspozycją ostrzeżeń na temat fikcyjnego charakteru wpisów ASZdziennika – teraz i w przyszłości. Należy pamiętać, że nie każdy jest równie biegły w świecie technologii i równie spostrzegawczy. To, co redakcji NaTemat.pl wydaje się oczywiste, nie musi być takie dla przeciętnego internauty. Lepiej pamiętać o tym zawczasu, niż potem przekonywać do swoich racji sądy.

W dalszej części listu – już nieco mniej trafnie – przywoływane są poglądy doktryny i orzecznictwa na temat satyry. KRRiT zastanawia się czy wspomniany wpis przekroczył jej granice. W mojej ocenie – patrząc zarówno w świetle wypowiedzi prawników, jak i przywołanych wyroków – nic takiego nie miało miejsca. Oczywiście jednak wrażliwość na tego typu kwestie może być różna, dlatego proponuję we własnym zakresie ocenić czy żartobliwy wpis ASZdziennika mógł przekraczać granice satyry np. poprzez obrażanie KRRiT, Michała Boniego czy Karola Karskiego.

O krótki komentarz w sprawie udało mi się zapytać też OjcaRedaktora, czyli pośredniego sprawcę całego zamieszania:

[alert type=”warning”]

Jakub Kralka: Nadal ludzie “nabierają” się na ASZdziennik czy trochę się już upowszechniliście?

Rafał Madajczak (ASZdziennik): Mam wrażenie, że coraz mniej. Ale po KRRiT zwątpiłem :). O ile wewnętrzny troll bezmyślnie śmieje się z nabierania, bardziej chodzi mi o zabawę z konsumentami newsów. Im mniej nabierania tym lepiej.

JK: Mieliście już wcześniej jakieś problemy prawne lub sami zainteresowani odpowiadali na treści ASZdziennika, domagali się usunięcia, itd.?

RM: Nigdy – co jest dobre, bo to znaczy, że kupowali konwencję. Albo nigdy w życiu nie widzieli ASZdziennika :D

JK: Jaką politykę przyjmie ASZdziennik w ewentualnych spornych sytuacjach – będziecie dążyli do załagodzenia sytuacji czy będziecie bronić swojej satyry nawet w sądzie?

RM: W przypadku KRRiT jestem sobie w stanie wyobrazić drogę sądową. Bez ściemniania, z wyłożeniem intencji od A do Z, że chciałem skomentować żenujący poziom spotów wyborczych.

JK: Jak oceniasz całą sprawę z KRRiT?

RM: Z perspektywy KRRiT sprawa w ogóle nie powinna się wydarzyć. Fajnie jednak, że “wybuchła”, bo oprócz ewidentnego efektu reklamowego/klikalnościowego chyba pierwszy raz fake newsy pojawiły się w wypowiedziach prawników.

aszlogo

[/alert]

Submit a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *