Od momentu, kiedy Jacek Kurski opublikował swoją “selfie” z ukraińskiego Majdanu minął miesiąc, ale fenomen pamiętnej fotografii wśród internautów nie słabnie. W pomysłowy sposób parodiują tupet i brak wyczucia polityka Solidarnej Polski, rozsyłając sobie po internecie dowcipne przeróbki.
Zainspirowany nieco rozważaniami dotyczącymi zdjęcia Bradleya Coopera z gali rozdania tegorocznych Oscarów postanowiłem przyjrzeć się bliżej karierze fotografii polskiego europarlamentarzysty – tym razem od strony prawnej. Pomijając już fakt, że w rzeczywistości internetowej bardzo trudno respektować prawa autorskie, a i nawet sami twórcy często nie przywiązują do nich uwagi, spróbowalem odpowiedzieć na czysto teoretyczne pytanie – czy internauci mogą nieświadomie naruszać prawa Jacka Kurskiego?
Wizerunek i inne dobra osobiste
O problematyce wizerunku dość szeroko pisałem już we wpisie odnośnie Google Street View oraz prawa na YouTube. Jako osoba publiczna, Jacek Kurski musi liczyć się z węższym zakresem ochrony prawnej w tej materii. Można przyjąć, co zresztą sam poseł utrzymuje, że zdjęcie zostało wykonane w toku pełnienia funkcji publicznych. Tym samym w związku z art. 81 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, szeroka ochrona politykowi w tym zakresie nie przysługuje. Warto jednak mieć na uwadze orzecznictwo i poglądy doktryny, które w racjonalny sposób wzbogacają przepis o dodatkowe refleksje. Użycie twarzy Jacka Kurskiego w przeróbce wulgarnej, obraźliwej, mogłoby zostać uznane za naruszenie dóbr osobistych posła. Również próba wykorzystania jego twarzy w działalności reklamowej, a w minionym miesiącu widziałem takie tendencje, może stanowić wykroczenie poza bardzo liberalne przepisy dotyczące wizerunku osób publicznych. Część działalności żartującej sobie z popularnego polityka może także znajdować uprawnienia w wynikających z prawa prasowego przepisów o satyrze, potwierdzonych wyrokiem Sądu Najwyższego z 20 czerwca 2001 r. (I CKN 1135/98).
Jacek Kurski a prawo autorskie
Zdecydowanie mniej jednoznaczna jest sytuacja, w której omawiamy ewentualność naruszenia praw autorskich do zdjęcia Jacka Kurskiego. Z charakteru publikacji oraz wypowiedzi samego europarlamentarzysty wynika, że autorem kontrowersyjnej fotografii jest on sam. To tak zwana – i coraz bardziej popularna – “selfie”, “słitfocia” i zjawisko, które ma jeszcze kilka innych, niestety mniej cenzuralnych, określeń. Komu w takiej sytuacji przysługują prawa autorskie do utworu?
Być może mądrzejsi ode mnie konstytucjonaliści i profesorowie prawa autorskiego mogliby spróbować doszukiwać się jakiejś szczególnej konstrukcji praw do utworu stworzonych przez funkcjonariusza publicznego w trakcie jego działalności publicznej. Zdecydowanie stroniłbym też od teorii zgodnie z którą prawa autorskie przysługują w takich sytuacjach “pracodawcy” (po pierwsze, w przypadku parlamentarzystów i europarlamentarzystów, Jednakże na tę chwilę w świetle powszechnie znanych przepisów prawa autorskiego i ich interpretacji, wszelkie prawa do “selfie” Jacka Kurskiego przysługują jej autorowi – Jackowi Kurskiemu. Tym samym swobodne rozsyłanie sobie fotografii może naruszać prawa posła.
Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych przewiduje wyjątki od tej sytuacji w ramach tzw. dozwolonego użytku. Przede wszystkim mam tutaj na myśli prawo cytatu. Serwisy internetowe opisujące fenomen powyższej fotografii podpierając się nią teoretycznie mieszczą się w ramach konstrukcji prawa cytatu, choć radykałowie tej definicji mogliby oczekiwać od portali szczegółowej analizy słynnej “selfie”, z uwzględnieniem oceny pierwszego, drugiego planu i ogólnej kompozycji. Osobiście, dla bezpieczeństwa, w ramach grafiki tytułowej zdecydowałem się na użycie zdjęcia udostępnionego na stosownej licencji Creative Commons i stworzenie własnego opracowania, podkreślając przy tym europarlamentarne pragnienie polityka do pojawiania się tam, gdzie dzieje się historia.
Bezpieczną formą publikacji zdjęcia Jacka Kurskiego na swojej stronie internetowej jest więc linkowanie do posta na Twitterze, w którym sam dokonuje publikacji. Możliwe jest również osadzenie posta na stronie (zamebedowanie). W świetle niedawnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości (który potwierdza to, co w sieci od dawna wydaje się dość oczywiste) – do treści raz rozpowszechnionej przez jej autora można linkować lub embedować (jeśli jest taka możliwość) do woli.
Barykady wciąż stoją a wejście tłumów na Majdan kontrolowane; powaga, wzniosłość, żałoba i duża dyscyplina. pic.twitter.com/aQRv0qBh4j
— Jacek Kurski PL (@KurskiPL) February 24, 2014
Przeróbki i memy jako opracowanie utworu
Rozmaitej fali przeróbek, pojawianie się Jacka Kurskiego na zdjęciach z gali Oscarów czy w “Rozmowach w Toku” należy przypisać przede wszystkim charakter opracowania zdefiniowanego również w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Stworzenie takiego opracowania zależne jest od zgody twórcy dzieła pierwotnego. Zakładam, że europoseł Solidarnej Polski takiej zgody poszczególnym internautom nie udzielał. W tej sytuacji prawa polityka zostały więc również naruszone. Twórcy utworu zależnego, gdy nie posiada stosownego zezwolenia od twórcy utworu pierwotnego, wciąż jednak przysługują prawa autorskie (oczywiście tylko do samego opracowania), choć w pewnym głównie majątkowym, zakresie ograniczane, na co w komentarzu do ustawy zwróciła uwagę E. Traple. Problematyka ta jest rozległa i wybiega poza tematykę niniejszego wpisu. Co ciekawe, twórca opracowania mógłby mieć nawet pretensje do Jacka Kurskiego, rozsyłającego jego przeróbkę.
Opracowaniem nie są utwory inspirowane, czyli np. powstały w wyniku rozbawienia zaistniałą sytuacją autorski rysunek Marka Raczkowskiego czy Andrzeja Mleczki w popularnym tygodniku. Takie utwory nie naruszają oczywiście praw Jacka Kurskiego.
Jednocześnie, pomimo kilku docinków w kierunku Jacka Kurskiego, chciałem podkreślić, że Techlaw.pl jest serwisem o prawie w świecie nowych technologii i stroni od identyfikowania się z jakąkolwiek opcją polityczną. Mój – być może nieco wyczuwalny – żal do sympatycznego polityka dotyczy przede wszystkim notorycznego stwarzania zagrożenia dla życia na polskich drogach. Nie wiadomo więc czy po zbliżającym się wielkimi krokami zakończeniu politycznej kariery, a w przerwie od rajdów samochodowych ulicami polskich miast, Jacek Kurski nie zacznie dochodzić swoich roszczeń z tytułu naruszenia praw autorskich. Póki co rozsyła przeróbki na twitterze i podchodzi do sprawy z sympatycznym dystansem, ale też – jak zostało wskazane powyżej – teoretycznie ma taką możliwość.
Fot. tytułowa na podstawie Jarosław Roland Kruk / Wikipedia, licencja: CC-BY-SA-3.0 i materiałów promocyjnych filmu “Braveheart”