Węgrzy wycofują się z idei podatku od gigabajtów

Przewijaj

Chwilę temu pisałem o  naprawdę absurdalnym “podatku od Google” zwracając uwagę między innymi na to, że hiszpańskie społeczeństwo było zbyt bierne w procedurze omawiania nowej ustawy. Węgrzy wzięli jednak sprawy w swoje ręce i w obronie internetu wyszli na ulice.

Tym razem rozchodziło się nie tyle o prawo autorskie, co prawo telekomunikacyjne i raczej (przynajmniej w teorii) kwestie infrastrukturalne. Węgierska nowelizacja wprowadzała przepis, zgodnie z którym dostawcy internetu mieliby płacić równowartość około 2 złotych za każdy gigabajt danych ściągnięty przez ich użytkowników. W praktyce oznaczałoby to zapewne dwa scenariusze:

  • wprowadzenie limitów transferu i/lub
  • obciążenie internautów dodatkowymi opłatami

Choć Budapeszt od dawna serwuje już swoim obywatelom podobne podatki od SMS-ów czy połączeń telefonicznych, widmo ograniczeń internetu przelało czarę goryczy. Internauci rozpoczęli manifestacje, które odbiły się echem nawet w tradycyjnych mediach. W wyniku nacisków opinii społecznej rząd Victora Orbana zaproponował górne limity takiego podatku przypadające na każdego węgierskiego internautę.

Ale i ta propozycja nie spodobała się (szczególnie młodym) Węgrom, w wyniku czego manifestacje przeciwko blokowaniu internetu nasiliły się. Ostatecznie lokalny rząd zdecydował wycofać się ze wspierania tego pomysłu – najwyraźniej jednak do czasu przegrupowania szyków, gdyż temat zmian w prawie telekomunikacyjnym powróci na Węgrzech od nowego roku. Decyzję z zadowoleniem przyjęła również Komisja Europejska.

Podatek bitowy?

Jakkolwiek problem Węgrów ma póki co charakter lokalny i może być związany bardziej ze specyfiką prawa w tym państwie, jak i egzotycznym charakterem rządów Victora Orbana, to jednak sam fakt przesyłania coraz popularniejszego internetu, większych pakietów danych i konieczności utrzymania i finansowania w tym  celu niezbędnej infrastruktury sprawia, że państwa i organizacje pozarządowe mają spory problem z przyszłością sieci.

W Stanach Zjednoczonych mówiło się nawet o tym, że z czasem ograniczenia technologiczne będą musiały doprowadzić do stworzenia ograniczeń transferu danych (możliwych do odblokowania za ewentualną opłatą). Niektóre organizacje europejskie rozważają natomiast podatek bitowy, którym mieliby być obciążeni liderzy internetu (np. Google, Facebook) lub też jednak jego dostawcy (np. Orange, Netia), oddając część swojego obrotu.

Submit a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *