Twórcy i dystrybutor filmu “Jesteś Bogiem” opowiadającego o losach zespołu hip-hopowego Paktofonika, zgodnie z dzisiejszym wyrokiem warszawskiego sądu, muszą solidarnie zapłacić 50 tysięcy złotych Krzysztofowi Kozakowi, który w niekorzystny i nieprawdziwy sposób został ukazany na srebrnym ekranie.
Sprawa pomiędzy autorami “Jesteś Bogiem”, a producentem muzycznym znanym pod pseudonimami KNT, Cosa Nostra czy wreszcie Kozak, od dłuższego czasu była znana w środowiskach muzycznych, filmowych, ale i prawniczych. Między innymi za jej sprawą na długi czas niezwykle problematyczna była dystrybucja filmu w serwisach VOD i na DVD. Ograniczenie dystrybucji było formą zabezpieczenia powództwa.
Krzysztof Kozak, w filmie grany przez Piotra Nowaka, jest producentem muzycznym, który współpracował z Paktofoniką na początku jej działalności. W filmie przedstawiony został jako Krzysztof Koza, a pokazany tam wizerunek nie do końca przypadł jego gustowi. Dla tvn24.pl mówił na ten temat tak:
“Oszust, pirat fonograficzny, a nawet gangster, zajmujący się podejrzanymi interesami i otaczający się prostytutkami. To kłamstwo za kłamstwem. W 90 procentach filmowy obraz mojej osoby odbiega od prawdy i nie mogłem przejść obok tego obojętnie”
Choć nazwisko zostało (delikatnie) zmienione (co o niczym nie świadczy, czytaj też: Uważaj kogo przypomina bohater Twojej książki – wyrok ws. Rosati vs Żuławski), pełnomocnik powoda w pozwie z tytułu naruszenia dóbr osobistych udowadniał, że z samej książki (będącej podstawą do napisania scenariusza) jednoznacznie wynikało kim w rzeczywistości był Krzysztof Koza. Rzecznik prasowa Studia Filmowego Kadr, również w tvn24.pl, ripostowała:
“Po pierwsze to jest film fabularny, a nie dokumentalny, czy reportaż. Nie wzorowaliśmy się na konkretnej osobie, ale połączyliśmy wizję autora książki z artystyczną wizją reżysera. Krzysztof Koza to postać fikcyjna. Na samym końcu filmu jest wyraźne napisane: “Fabuła filmu, choć oparta na faktach, stanowi artystyczną interpretację zdarzeń, losów i postaci w nim przedstawionych”
Rzecznik prasowa studia zwracała też uwagę, że mamy tutaj co najwyżej “niefortunne zdarzenie dwóch nazwisk”. Na szczęście stołeczny sąd jest kolejnym w galerii techlaw.pl sądów rozsądnych i nie uwierzył bezkrytycznie w wyjaśnienia strony pozwanej. Wyrok stwierdził, że twórcy i dystrybutor są winni naruszenia dóbr osobistych Kozaka, zasądził 50 000 złotych zadośćuczynienia oraz wymóg publikacji przeprosin w Gazecie Wyborczej i Rzeczpospolitej.
Poniżej fragmenty – bardzo rozsądnego w mojej ocenie – uzasadnienia wyroku, które trafiły do polskich mediów;
Działanie pozwanych należy ocenić w kategoriach braku należytej staranności wymaganej od profesjonalisty (…) Widz po to idzie na film oparty na faktach, gdyż jest ciekaw, jak wyglądała rzeczywistość, interpretuje taki obraz jako coś realnego i rzeczywistego, szczególnie jeśli film dotyka wydarzeń współczesnych (…) Film, którego dotyczyła sprawa, miesza fikcję z rzeczywistością.
Sąd zauważył, że nawet jeśli fikcyjną postać nazwaną podobnie do postaci rzeczywistej przedstawia się w sposób nieprawdziwy, to
Na pewno nie można tego robić w niekorzystnym świetle (…) Od twórcy należy wymagać profesjonalizmu, w przypadku gdy nazywa postać prawdziwym imieniem i nazwiskiem.
Podobnie jak pisałem przy okazji sprawy Rosati vs Żuławski, trudno jest szukać abstrakcyjnych formuł postępowania w sprawach o naruszenie dóbr osobistych. Tym razem zanim przejawiającej – ponoć – pewne cechy Weroniki Rosatti Esterki mamy Krzysztofa Kozę, który od prawdziwego bohatera wziął imię. Wziął także nazwisko, ponieważ zamienienie słowa Kozak słowem Koza nie pozostawia chyba wątpliwości co do tożsamości bohatera, szczególnie w kontekście książki i wydarzeń historycznych. Film utworzonej w ten sposób postaci nadał jednak cechy odpychające – być może wpływające na atrakcyjność obrazu na srebrnym ekranie, ale stawiającego widza w stanie wątpliwości co do postaci Krzysztofa Kozaka. To z kolei dla samego powoda mogło mieć liczne negatywne konsekwencje towarzyskie i biznesowe.
Dlatego też uważam wyrok warszawskiego sądu za słuszny. Argumenty strony pozwanej – przynajmniej te, które podniosła rzecznik prasowa SF Kadr, wydawały się zupełnie nieprzekonujące. Dokonano doskonałej analizy okoliczności i ewentualnych konsekwencji, a przy tym pamiętano – o czym już wspominałem – że działalność artystyczna nie jest zupełnie eksterytorialna na gruncie prawa. Powód wprawdzie domagał się od pozwanych 150 000 złotych zadośćuczynienia, ale sąd uwzględnił zapewne też straty poniesione przez dystrybutora w związku z trwającym miesiącami ograniczeniem dystrybucji w zasadzie wszędzie poza sieciami kinowymi (co mogło być nawet jeszcze bardziej dotkliwe).
Wyrok nie jest prawomocny. “Zapewne będzie apelacja”.
Fot. tytułowa – materiały prasowe filmu “Jesteś Bogiem”