Ciekawy wyrok, szczególnie dla autorów książek, wydał dziś warszawski Sąd Okręgowy w sprawie, której stronami byli: aktorka Weronika Rosati oraz reżyser Andrzej Żuławski.
Celebryci rzekomo spotykali się ze sobą przed kilkoma laty, co wzbudzało zresztą umiarkowane zainteresowanie prasy brukowej, a jakiś czas po rozstaniu reżyser opublikował książkę zatytułowaną “Nocnik”, co do której pojawiły się podejrzenia, że jest fabularyzowaną formą autobiografii autora. Jednym z jej bohaterów była również Esterka, w której media zaczęły upatrywać postać Weroniki Rosati. Bohaterka – ponoć – fikcyjna, była w wieku jej rzeczywistej odpowiedniczki, na kartach powieści miała romans z reżyserem, była również bohaterką telewizyjnych programów i tabloidów. Autor również w niewybredny sposób komentował dorobek Esterki, wskazując, że “ma rozumowanie i język ladacznicy”, a rodzice wysłali córkę do Hollywoodu, “pakując ją w ramiona producentów” (wyborcza.pl).
Różnej maści opisy i uszczypliwości w kierunku fikcyjnej Esterki doprowadziły do tego, że aktorka zaczęła w niej rozpoznawać samą siebie, masowo wytykały to zresztą plotkarskie portale, jak również recenzenci. Ostatecznie więc Weronika Rosati zdecydowała się wystąpić z pozwem wobec Andrzeja Żuławskiego i jego wydawcy w związku z naruszeniem dóbr osobistych. W 2010 roku decyzją sądu wstrzymano sprzedaż książki, a dziś zakończył się kolejny rozdział tego sporu. Niestety – Sąd nie zdecydował się na upublicznienie uzasadnienia do wyroku.
Jego postanowienia są jednak jawne. Sąd nie zdecydował się na definitywne wycofanie książki ze sprzedaży, jak również usunięcia spornych fragmentów dotyczących Esterki (łącznie 160 stron), zaś z żądanej kwoty 200 000 złotych odszkodowania, zasądzono połowę tej kwoty, do zapłaty solidarnie przez wydawcę i autora “Nocnika”. Reprezentantka procesowa powódki nie jest jednak zadowolona z tego wyroku i być może doczekamy się apelacji, przynajmniej co do części tego wyroku. Prof. Grażyna Borkowska, historyk literatury z Instytutu Badań Literackich PAN i biegła w sprawie przed rokiem mówiła o wyroku w ten sposób:
“Nocnik” jest powieścią udającą dziennik, a nie dziennikiem udającym powieść; nie można utożsamiać autora z narratorem, ani postaci z żywymi osobami (…) Narrator nie musi wypowiadać opinii autora. Gdyby tak było, setki artystów stawałoby przed sądami. Ta praktyka co najmniej od końca XIX wieku ustaje. (…) Książka jest (dop. – autora) uwikłana w rzeczywistość i fikcyjne postaci mają odniesienia do rzeczywistości”.”. (tvn24.pl)
Ostatecznie jednak Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował się potępić “Nocnik” i przychylić do postulatów powódki. Moja opinia w tej sprawie jest następująca – to dobry wyrok Sądu. Pomimo licznych obaw dotyczących cenzury prewencyjnej (Trybunał Konstytucyjny w międzyczasie trwania sprawy stwierdził, że blokowanie dystrybucji książki nie jest niezgodne z prawem, ale należy określić ramy czasowe takiej decyzji) i ograniczania wolności działalności artystycznej, jestem wielkim zwolennikiem wiary w racjonalne sądownictwo – i tym razem się nie zawiodłem.
Książka “Nocnik” wydaje się być specyficznym utworem, który w sposób niebywale precyzyjny upodabnia postać fikcyjnej Esterki do aktorki Weroniki Rosati, dokładając przy tym sporej staranności i licznych biograficznych nawiązań, by identyfikacja ta była możliwie prosta. Sytuacja, w której autor zasłania się wolnością działalności artystycznej w celu stworzenia dzieła w sposób jawny i oczywisty szkalującej inną osobę jest niedopuszczalna. Sztuka wielokrotnie udowadnia, że może więcej, ale nie jest pozycją eksterytorialną na gruncie respektowania prawa. Zmiana imienia i mało istotnych detali pozwalają podejrzewać, iż autor nie dochował staranności w związku z próbą ukrycia tożsamości postaci kryjącej się za jego bohaterką, a być może nawet – jego intencją było to, by postaci te zostały ze sobą powiązane. Trudno jest też doszukiwać się tutaj znamion szczególnie chronionej na gruncie prawa satyry.
Wyrok jest sprawiedliwy, a przy tym okoliczności jego wydania nie stwarzają zagrożenia kolejnych pozwów dopatrujących się niebezpiecznego podobieństwa Lorda Voldemorta do nielubianego polityka.
Fot. tytułowa: D. Sharon Pruitt/Flickr ze zmianami, CC BY-SA 2.0
Post navigation
4 Comments
Comments are closed.
“Ostatecznie więc Weronika Rosati zdecydowała się wystąpić z pozwem wobec Andrzeja Żuławskiego i jego wydawcy w związku z naruszeniem praw autorskich.”
Przepraszam, ale nie rozumiem. Praw autorskich do czego? Tocz Rosati chyba nie ma żadnych praw do tej książki?
O rany, przepraszam, miało być oczywiście dóbr osobistych. Dzięki za uważne czytanie!
Ciekawe, czy zastrzeżenie “Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób jest niezamierzone i przypadkowe” wyłączyłoby w ocenie sądu bezprawność.
Tak na marginesie. Inną rzeczą jest czy mimo wygranej spawy p. Weronika Rosati bardziej sobie nie zaszkodziła. Pozwem bowiem przyznała, że jest pierwowzorem dla Esterki, a wątpię by ktokolwiek roztrząsał, co jest prawdziwe, a co prawdziwe nie jest.
Nie wystarczyłoby..