Getty Images, jeden z popularnych “stocków” licencjonujących zdjęcia, stwierdził, że batalii z naruszającymi prawo autorskie nie wygra i częściowo zdecydował się na udostępnienie swoich zdjęć za darmo – donosi Dziennik Internautów. Warto mieć jednak na uwadze, że rozwiązanie ma bardzo liczne ograniczenia.
Martwi mnie nieco samozadowolenie niektórych środowisk, które tę decyzję serwisu traktują jako pewną formę “zwycięstwa” z orędownikami praw autorskich, ponieważ nie wypada świętować zwycięstw, które osiągnęło się w dużej mierze poprzez naruszanie przepisów prawa. Z drugiej strony oferta Getty Images może stać się nowym modelem biznesowym stron o podobnej działalności. To fajne, że serwisy internetowe szukają kompromisowych rozwiązań, jak pisałem w “co mnie (nie)uwiera w prawie autorskim?” – prawa rynku, a nie ustawa, po raz kolejny wpływają na kształt funkcjonowania prawa autorskiego w społeczeństwie.
Skąd brać ładne grafiki na swoją stronę?
Jeżeli prowadzisz stronę internetową, trudno jest o legalne źródło zdjęć, które mogłyby uczynić ją bardziej atrakcyjną. Ja poświęcam często sporo czasu na poszukiwanie ładnych fotografii udostępnionych na zasadach licencji Creative Commons. Profesjonalne lub półprofesjonalne zdjęcia licencjonowane przez specjalne stworzone w tym celu sklepy są niestety stosunkowo drogie, nawet duże serwisy internetowe są często sceptyczne wobec kwot oczekiwanych za pojedyncze fotografie lub pakiety abonamentowe. W przypadku małych stron – lub blogów – stawki te często bywają zaporowe.
Getty Images uznało, że płaceniem im i tak mało kto się przejmuje, a publikowane w serwisie zdjęcia są bezprawnie rozpowszechniane na taką skalę, że w ewentualnej batalii i tak nie mają większych szans lub po prostu się ona nie opłaca. Dlatego też serwis postanowił udostępnić internautom 35 milionów zdjęć znajdujących się w jego bazie za darmo! Jak działa to w praktyce? Ano tak (czytajcie dalej, pod obrazkiem jest jeszcze esencja notki):
Oferta Getty Images – to tylko embedowanie!
Jeżeli opcja embedowania jest dostępna, możemy udostępnić zdjęcia Getty Images na swojej stronie, blogu lub w platformie społecznościowej korzystając z narzędzia o nazwie “Embedded Viewer”. Przypomina to trochę fotograficzną odpowiedź na YouTube. Serwis zastrzega, że nie wszystkie zdjęcia w serwisie muszą mieć taką opcję, na dodatek taka możliwość może znikać bez ostrzeżenia. Getty Images zastrzega sobie prawo do zwrócenia się do twórcy strony o zaprzestanie korzystania z ich systemu embedowania bez uzasadnienia. Nie wolno też korzystać z tych zdjęć w celach komercyjnych, promocyjnych, na stronach z treściami wulgarnymi, pornograficznymi, obrażającymi i w każdy inny sposób bezprawnymi. Przede wszystkim jednak – z powyższych zdjęć nie wolno korzystać poza systemem embedowania świadczonym poza Getty Images.
Co więcej, Getty Images zastrzega sobie prawo do zbierania danych z Twojej strony uzyskanych w wyniku funkcjonowania systemu (pozdrawiam fanów problematyki korporacji polujących na nasze dane, jak również fanów cookies) oraz wyświetlania w ramach elementów osadzonych reklam.
Niektóre serwisy, pełne optymizmu piszą o tym, że Getty Images podzieli się z nami milionami swoich zdjęć. Studzę nieco ten entuzjazm, choć to dobra oferta, wróbel w garści jest lepszy niż gołąb na dachu. Muszę jednak nadmienić, że system te zdjęcia tak naprawdę nam je co najwyżej, w potocznym znaczeniu tego słowa, użycza. Możemy je wykorzystać w bardzo ograniczonym zakresie, a zapisanie sobie zdjęcia ze stocka i dysponowanie nim – nawet na stronie internetowej – wedle uznania nadal jest niezgodne z prawem. Przykładu nie należy szukać daleko – Techlaw.pl – w moim przypadku rozwiązanie zaproponowane przez Getty Images okazałoby się zupełnie niepraktyczne ponieważ ze względów technicznych nie mógłbym użyć tych zdjęć jako ikonek posta.
Moja opinia w tej sprawie jest następująca:
To dobry pomysł na biznes, ponieważ “stocki” mają szansę na popularyzację swoich usług, a z czasem może nawet bezpośrednie zarabianie w sytuacjach, w których najpewniej straciliby zdjęcie bez żadnych dodatkowych korzyści. Nie ma się co bać o interes fotografów, bo z regulaminu wynika, że sami będą mogli zadecydować czy chcą uczestniczyć w takim systemie. Wątpię jednak, by zarobki reklamowe mogły się zbliżyć do tych z YouTube.
Rozwiązanie to nie rewolucjonizuje jednak internetu. Spójrzmy na konstrukcję stron internetowych – ładnych, stockowych zdjęć co do zasady nie używa się w treści. To najczęściej ikony, zaślepki, grafiki ogólne. W takiej postaci fotografii Getty Images nie da się wykorzystywać przy użyciu nowego rozwiązania, dlatego też jego praktyczny wymiar na pewno jest mniejszy, niż w pierwszej chwili stwierdzą zafascynowani internauci. To świetna inicjatywa, ale w praktyce wiele nie zmienia, nie rozwiązuje też wielu problemów twórców, nawet mniejszych, stron internetowych.
Fot. tytułowa: Carol Pyles/Flickr z OOingle.com ze zmianami, CC BY-SA 2.0
Tytuły i leady robią swoje, ale tak jak piszesz – forma wykorzystania zdjęć jest w dużym stopniu niepraktyczna. W znacznej części projektów embedowanie się nie sprawdza. Dużo medialnego szumu i nic więcej.
Katalog podmiotów, które nie będą mogły skorzystać z tej formy powoduje, że propozycja będzie się cieszyć zainteresowaniem tych, którzy treść na swojej stronie traktują niedbale.
Bo jak inaczej określić, gdy ktoś zgadza się umieścić materiał, nie wiedząc jak długo powisi, czy nie zostanie podmieniony na inny lub nawet na treść reklamową?
Oględnie rzecz ujmując widzę w tym bardziej przemyślaną akcję reklamową Getty (wszyscy o tym piszą), aniżeli realny krok ku zmianie na rynku stocków.