RapidShare od 2009 roku konsekwentnie mierzył się na salach sądowych w związku z notorycznymi naruszeniami prawa autorskiego przez jego użytkowników, regularnie przystając na kolejne ustępstwa.
Taki model ustępstw i kompromisów z wydawcami (podobnych rozwiązań szuka polski serwis Chomikuj) najwyraźniej nie popłacił, ponieważ przed kilkunastoma godzinami witryna ogłosiła, że w marcu zakończy swoją długoletnią działalność.
RapidShare.de pierwotnie wystartował w 2004 roku. Przez pewien czas, wykorzystując między innymi prawne problemy MegaUpload, był światowym liderem w gronie serwisów umożliwiających szybkie i proste udostępnianie plików przez internautów. Użytkownicy pobierający pliki z serwisu nie łamali prawa autorskiego. Podobnie było w przypadku samej witryny, która zgodnie z europejskim prawem mogła uwolnić się od odpowiedzialności w ramach konstrukcji notice & takedown. W rzeczywistości jedynym odpowiedzialnym podmiotem byli więc użytkownicy zajmujący się wgrywaniem plików naruszających prawo.
Ugody i kompromisy RapidShare
Ale od początku 2007 roku rozpoczęły się liczne problemy prawne. Pochodzące głównie z niemieckojęzycznych krajów organizacje to w RapidShare zaczęły upatrywać głównego winowajcy rozrastającego się procederu piractwa. W wyniku sporu z GEMA, serwis wprowadził mechanizm automatycznego wykrywania prób ponownego wgrania plików, które wcześniej zostały oznaczone jako nielegalnie rozpowszechniane. Oczywiście jego działanie w praktyce nie było przesadnie skuteczne.
Prawdziwe problemy witryny rozpoczęły się w okolicy 2010 roku, kiedy na batalię zdecydowała się grupa wydawców książek. Po wielu sporach, niemiecki sąd postanowił wprost: RapidShare musi kontrolować i monitorować czy pliki wgrywane na łamy serwisu nie naruszają praw stron trzecich. Jednakże w tym samym czasie na zupełnie drugim biegunie pozostawało orzecznictwo innego niemieckiego sądu, który przyznawał, że serwisy takie jak RapidShare nie mogą odpowiadać za poczynania ich użytkowników. W ramach kolejnych rozpraw coraz bardziej wyraźne stawało się jednak pierwsze stanowisko sądów.
Poza problemami w Europie, nieprzychylnie patrzono na RapidShare również w Stanach Zjednoczonych, gdzie serwis stał się obiektem debaty publicznej, dopuszczając m.in. do przedpremierowego wycieku jednej z płyt zespołu Metallica czy sporu z Atari.
Zmiana polityki i koniec serwisu
Stopniowo rosnąca presja społeczna, porażki na salach sądowych, powoli prowadziły do zmian w modelu biznesowym serwisu. Obserwując problemy, jakich dostarcza twórcom masowość i piraci, zdecydowano się podążać w nieco bardziej elitarnym modelu, głęboko skupionym na świadczeniu odpłatnych usług – niewykluczone, że docelowo podążając w kierunku powoli podbijającej świat tzw. “chmury”. Użytkownikom jednak zmiany te nie przypadły do gustu i spadek popularności okazał się zapewne jednym z decydujących argumentów do podjęcia decyzji o zamknięciu witryny.
Natomiast, choć RapidShare już wkrótce z nami nie będzie, sam serwis odegrał dość sporą rolę w dyskusji o prawie autorskim i różne jego przypadki jeszcze przez wiele lat będą przytaczane w kontekście dyskusji o odpowiedzialności hostingodawcy za nielegalnie wgrywane pliki. Orzecznictwo niemieckich sądów pokazało, że chroniące go zapisy dot. notice & takedown nie zawsze muszą znajdować zastosowanie.
Post navigation
2 Comments
Comments are closed.
Nic dodać, nic ująć. Przechowalnia piratów, choć zapewne lubiana, musiała upaść. Tylko czekać, aż lukę wypełnią inne firmy. Wynika to stąd, że same problemy nie zniknęły.
Nic dodać, nic ująć. Przechowalnia piratów, choć zapewne lubiana, musiała upaść. Tylko czekać, aż lukę wypełnią inne firmy. Same problemy nie zniknęły.